poniedziałek, 7 marca 2011

Historia, historia i historia.

W głowie mej zalegają myśli o mojej ulubionej nauczycielce historii i WOSu, która zadała nam do napisania pracę do napisania na temat Polaków na frontach drugiej wojny. Siedzę sobie nad tym cały wieczór i nie jestem nawet w połowie, trzeba było zająć się tym w weekend, albo i wcześniej, miałam przecież czas oczywiście. Miałam tyle czasu! Tak, bo oczywiście historia jest najważniejsza, co tam, że nie zdaję z niej matury ani nie zamierzam kontynuować edukacji tegoż przedmiotu na studiach. Po co to wszystko? No, do tego mam jeszcze do przeczytania coś na polski, do zaznaczenia korzyści wstąpienia polski do UE na WOS, wypowiedź na angielski dwuminutową, po prostu żyć nie umierać. Pomyśleć, że jestem na profilu matematyczno-fizycznym, a zdaje mi się, że w całym liceum więcej czasu poświęciłam na historię i wos, biologię, chemię i geografię, niż na matematykę, polski i angielski, z których zdaję maturę. Ja rozumiem, liceum ogólnokształcące, ale bez przesady - poświęcając czas na historię zaniedbuję matematykę, a która wiedza mi się bardziej przyda? Po co mi dokładna data jakiejśtam bitwy i kto nią dowodził, skoro nawet nie spotkam się z tym kolesiem? Jeszcze w żadnej klasie nie udało mi się dojść dalej niż za drugą wojnę światową, a chyba interesują mnie bardziej czasy, które były niedawno, w których żyję i w których dorastali moi rodzice, bynajmniej powinny interesować, a nie czasy dwa tysiące i tysiąc lat temu, nad którymi spędza się z reguły całą pierwszą klasę liceum, na lata ostatnie przypada może miesiąc.

I chyba to nastawia mnie ku temu, aby jak najszybciej skończyć tę szkołę.

System edukacji w Polsce - żenada.

Pozdrawiam,
Mazz.


Połowa księżyca zgasła przeze mnie,
widzę Twój wzrok w jego świetle,
teraz to odeszło i zostawiło mnie zupełnie.

1 komentarz: