Zupełnie nic mi się nie chce. Nie robię nic. Nie wiem jak zaliczę te dwadzieścia rzeczy. Nie rozumiem niczego. Jestem nieznośna i kłótliwa.
Mam dość.
Chciałabym zasnąć i obudzić się, gdy będzie już po sesji.
Bardzo chce mi się pisać, ale wiem, że jeśli zacznę, to nie skończę wcześnie i tym samym stracę czas, który mogłam przeznaczyć na naukę, a potem będę sobie wyrzucać, że czegoś nie zrobiłam.
Patrzę na ten cholerny śnieg, który przywołuje wspomnienia i myślę, jak przeżyć następne tygodnie. Mam ochotę biegać, ale moje śliczne białe adidasy mogą nie przeżyć tego starcia ;<
I co mnie obchodzi, jaka jest definicja wału i etapy jego projektowania...?!
Potrzebuję chwili wytchnienia, czasu, w którym mogłabym wyluzować, nie myśleć o niczym ważnym, ale terminy gonią, projekty kopią, a zaliczenia grożą śmiercią...
Co ja tu robię?
I po co mi to wszystko? Dlaczego mam się starać, skoro i tak nic nie wyjdzie?
Brzmię jak jakaś 13-latka i tak samo się czuję. Tyle, że tym razem moje problemy nie polegają na tym, że X. mnie nie kocha, a na tym, że Podstawy Budowy Maszyn i 10 innych przedmiotów mnie nie kochają. Nie wiem co gorsze. Kiedyś wszystko wydawało się prostsze. Wiedziałam, że istnieją samochody, że jeżdżą, nie obchodziło mnie, co mają w środku...
Nieważne.
Idę pisać, a Maszyny zdam w poprawkowym...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz